Ponad półtora miesiąca od poprzedniego wpisu - szmat czasu, który mogłabym właściwie podsumować jednym zdaniem: hałas na parapetach :-) Tak, tak, nocami wręcz słyszę kiełkujące warzywa, zioła i kwiaty jednoroczne. To niezłomna forpoczta wiosny, która przegania złe myśli i daje nadzieję, gdy za oknem śnieżyca nieadekwatna do czasu oraz święta.
Żeby było na temat...
16 lutego zakasałam rękawy, przygotowałam doniczki, ziemię, etykiety: na pierwszy ogień poszła szałwia błyszcząca oraz poziomka Regina. Nie wysiałam całego zapasu ich nasion, pomna na przestrogi, że wczesne wysiewy lubią "wybiegać". Ale gdzie tam, nic nie wybiegło, za to wyrosło przepięknie. Szałwia potrzebowała tygodnia, na poziomki musiałam poczekać trochę dłużej, bo około trzech. Fioletowa panna została rozsdzona w połowie marca i nadal radzi sobie wyśmienicie. Na poziomkową gęstwinę (3 doniczki pełne sadzonek o łodyżkach grubości włosa) przyszedł czas kilka dni temu.. ale o tym później.
Kolejny rzut siewów miał miejsce 26 lutego (poziomka Rugia ,kalarepa Wiener Blauwer, sałata Królowa Majowych oraz trawa cytrynowa dla
Zielonego Kącika Badawczego Na Ogrodowej ), dalej 7 i 8 marca (pomidory Adam F1, Faworyt, papryka mix odmian, czereśniowa i zielona chilli, rabarbar Lider). Po załamaniu pogody (a w przededniu przygotowałam już zagonki do siewu gruntowego rzodkiewki, bobu i grochu) wysiew potraktowałam terapeutycznie i poszłoooo! Zioła (kolendra, lubczyk), mnóstwo jednorocznego kwiecia (ostróżeczki, kleome, złocień, astry, rudbekia, zatrwian, gazania, cynie, laki), a nawet byliny reprezentowane przez łubin trwały.
Popołudniami palimy w kominku z płaszczem wodnym, więc grzejniki na poddaszu, te pod ogrodniczymi parapetami dają czadu; zraszam ziemię w doniczkach, a roślinki przy tych temperaturach i wilgotności mają niezłe tropiki.
Pokłony oddaję kalarepce. Wyrosła piękna i mimo, że na początku troszkę się wyciągnęła, to po rozsadzeniu łodyżki i całą resztę ma silną, zdrową. Gdy przyglądam się jej pod światło, widzę misternie wykrojone liście obficie usłane lekko fioletowymi żyłkami i nie dowierzam, że takie piękno wybujało mi na parapecie :-) ... ech chrupnąć młodą, świeżą kalarepkę!
Tej najwcześniej wysianej Wiener Blauwe będę się musiała pozbyć w ciągu dwóch tygodni - czeka na nią mini tunel z Lidla (na razie w paczce), ale niech no tylko śniegi stopnieją (cholipka, niech stopnieją!). Drugi siew, z 16 marca też goni i mam nadzieję, że się nie zmarnuje. Wysiałam również kalarepę Gigant, ale o ile Wiedenka szczyci się prawie 100% wschodami, to Gigant na rekord nie idzie - wzeszła mi zaledwie 1/4.
Nie obyło się bez porażek, które jednak przyjmuję z pokorą, nie rozpaczam i idę dalej. Sałata Królowa Majowych nie daje rady, wyciągnięta, łasa na światło i życie w gruncie. Co prawda wysiałam i przeflancowałam tylko 10 szt., ale do połowy kwietnia (wtedy podobno ma się zjawić leniwa Pani Wiosna) mogą nie dotrwać.
Być może z powodu nie dość lekkiej ziemi (choć luzowałam piaskiem), głębokiego siewu albo jakiego czorta nie wzeszła mi bazylia cynamonowa. A papryki... papryki zapewniły emocje jak na seansie filmu sensacyjnego. Posiałam miks odmian słodkich zakupiony w markecie, oprócz tego z wymiany
Klubu Pożądanego Nasionka miałam papryczkę zieloną chilli oraz czereśniową. Wysiałam w tym samym czasie, co pomidory. Te ostatnie - Adam F1 i Faworyt - wzeszły po kilku dniach, a papryka nic - ani w doniczkach zbiorczych, ani w wielopaletach. Minął drugi tydzień podlewania, zraszania, doglądania, przemawiania paprykom do rozsądku. I nic. Po trzech tygodniach pożaliłam się na blogu Kasi Bellingham i machnęłam na niewdzięczne papryki ręką. Gdy do flancowania chciałam wykorzystać zbiorcze doniczki po paprykach, nagle wybiły - miesanka słodkich odmian. A gdy wykorzystałam wielopaletę do rozsady poziomek, ostre czereśniowe wzeszły sobie pomiędzy poziomkami - najpierw jedna, dwie... teraz już siedem i podejrzewam, że to jeszcze nie koniec. Takie szelmy, widocznie lubią poziomkowe sąsiedztwo :-) W ogrodnictwie nie ma nudy!
Oto dowody:
A w ogródku biało, zimno, mokro i wietrznie. Oszukana zwiastunami wiosny jeszcze na początku marca zabrałam agrowłókninowe kołderki pierisom i rododendronom. Boję się teraz o te ostatnie, bo pierisy niewielkiego wzrostu i zimują po prostu pod śniegiem, ale rododendrony - wyglądają jakby naprawdę w kość dostały.
Czekam na dogodną pogodę, jak sprinter przed startem. Mam agrowłókninę, tuneliki, nawozy naturalne (granulowany suszony kurzak i obornik bydlęcy przekompostowany), etykiety dla ziół i dyniek, a nawet domek dla dzikich pszczół. Mam sadzonki i bezmiar nadziei na piękne plony. W końcu nadzieja umiera ostatnia ;-)
Tymczasem popuszczam pasa racząc się własnymi świątecznymi wypiekami, wśród których prym wiedzie baba drożdżowa wg przepisu Agnieszki Keglickiej. Piekę ją od lat na Boże Narodzenie oraz Wielkanoc i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła :-)